czwartek, 27 września 2012

Rozdział I: Pieczęć diabła.


Jakby czując na sobie wzrok mężczyzny postać otworzyła oczy ukazując hipnotyzujący błękit tęczówek. Oczy zaszkliły jej się i odezwała się ochrypłym głosem.
- Woreczek…


Syriusz spojrzał na nią niepewnie. Rozejrzał się wokół i zauważył czarną pelerynę w drugim końcu komnaty. Wstał niepewnie obawiając się, że znów upadnie na kolana. Skrzywił się z bólu, czuł jakby w jego kolana wbijano setki szpilek. Od wpadnięcia za kotarę nie stał na twardym podłożu, na własnych nogach. Przezwyciężając ból Syriusz podszedł powoli do peleryny i zauważył czerwony woreczek. Schylił się po niego, jednak nawet go nie dotknął. Poczuł nagle znajomą moc przenikającą ten przedmiot. Wyprostował się i wrócił do leżącego przybysza.
- Jeśli to pułapka Czarnego Pana to chociaż zginiesz ze mną mądralo – wyszeptał mężczyzna. Chwycił nieprzytomnego i powoli resztkami sił uporu powlekł go do peleryny. Chwycił za rękę i musnął palcami woreczek.
Poczuł znajomy uścisk w żołądku  Zmaterializował się na podłodze w jakimś obcym domu. W jednej chwili poczuł jakby jego głowę ściskało imadło, a z gardła wydarł się krzyk bólu i zemdlał. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna wywinął zgrabnie różdżką, a ciało nieprzytomnego Black’a lewitowało półmetka nad podłogą. Spojrzał jeszcze na drugą nieprzytomną postać i uśmiechnął się.
- Udało ci się moja droga – powiedział i odwrócił się idąc w stronę drzwi piwnicy. Drogę jednak zastawił mu mały zbuntowany skrzat.
- Sir ,a co zrobić z panienką Canis Minor? – spytał patrząc podejrzanie na mężczyznę.
- Przenieś ją do jej pokoju, a ja zajmę się Syriuszem.
- Sir ,ale panienka Canis wyraziła się jasno na temat Sir Black’a. Ona miała go…
- Spokojnie Zgredku na pewno nie będzie jej to przeszkadzać – przerwał mu w pół zdania mężczyzna, ominął i zszedł schodami na dół uważając na Syriusza. Skrzat zdenerwował się i podbiegł do dziewczyny. Wiedział, że ta wpadnie w szał gdy dowie się co zrobił William Harris. Nie chciała by powrót z Syriuszem tak wyglądał. Znał plan jej powrotu ponieważ Zgredek był jego częścią. Obszedł niespokojnie wokół ciała dziewczyny nie wiedząc co zrobić. Spojrzał ze strachem na drzwi piwnicy i znów na Canis. Wiedział, że nie może tego tak zostawić. Uklęknął przy niej i złapał mocno za rękę. Delikatnie zaczął ja trząść.
- Panienko Minor proszę, niech się panienka obudzi! Sir Harris wziął Syriusza! Panienko jest źle! Sir wziął Syriusza do piwnicy! Musimy pomóc Sir Black! – mówił w panice skrzat. Jednak dziewczyna nadal pozostawała nieprzytomna. – Głupi, głupi skrzat! Trzeba było śledzić panienkę, trzeba było z nią być! – krzyknął i uderzył się z całej siły pięścią w głowę. Wtedy wpadł na pomysł. Teleportował się do jej pokoju, otworzył dużą wiktoriańską szafę i ujrzał półki pełne różnorakich eliksirów. Pamiętał jak panienka Minor tłumaczyła mu niedawno jakich eliksirów powinien użyć by ją wybudzić, uleczyć. Tylko skrzatek nie wiedział co stało się w Sali Śmierci. Nie wiedział czy panienka Minor oberwała zaklęciem czy zemdlała z wycieńczenia. Główkując dłuższą chwilę przed szafą zdecydował się na odpowiedni wariant. Wziął trzy róże buteleczki i wrócił do leżącej na środku pokoju dziewczyny. Postawił eliksiry koło siebie, odkorkował je i jeden po drugim wlał po odrobinie w usta Canis. Stanął z boku i wpatrywał się w nią. Ta chwilę później drgnęła i z jękiem odwróciła się na plecy. Skrzat widząc taką poprawę od razu podbiegł do niej i z przejęciem relacjonował jej co się stało. W końcu skończył i pomógł jej stać. Wymagało to nie lada trudu jednak się udało. Canis stając chwiejnie złapała się za głowę, wciąż twarz miała zasłoniętą przez włosy. Dzięki czemu uformowała sobie jakby zasłonę  dla oczu przed ostrym światłem lamp w pokoju. Najbardziej bolało ją czoło, a szczególnie miejsce między brwiami. Jakby miała tam wielką czarną dziurę przewiercającą jej czaszkę. Złapała Zgredka za rękę i poprosiła by podprowadził ją do lustra. Zrobił to. Dziewczyna wzięła i odgoniła z twarzy niesforne fale bujnych, czarnych włosów. Spojrzała niepewnie na siebie, lustrowała powoli każdy fragment swojego ciała, badała i oglądała czy nie zaszły jakieś zmiany przez rzucone zaklęcie. Miała dwie te same nogi, trochę obolałe lecz jednak były. W brzuchu dziury nie było , choć poczuła delikatny głód. Ręce były, włosy wszystkie. Spojrzała jednak baczniej na twarz.
I wtedy to ujrzała.  Jej „czarną dziurę między brwiami” miała tam trzy zakrzepnięte ranki. Dwie poziome linie, a miedzy nimi idealne koło. Było to niewiększe niż na trzy centymetry jednak bała się ,że to może być jej pieczęć. Jej zapłata za uwolnienie Syriusza z objęć nieprzeniknionej nicości. Pieczęć diabła wyryta na jej czole. Spojrzała wtedy na Zgredka, puścił jej rękę i stał opodal jej, zakrywał usta dłońmi.
- Czego się boisz Zgredku? Przecież to tylko małe skaleczenie, podaj mi ten zielony eliksir. – powiedziała spokojnie uspokajając również własne rozszalałe myśli. Skrzat podał jej eliksir, ona przechyliła buteleczkę i upiła połowę zawartości. Uśmiechnęła się słabo, wiedziała, że ten eliksir pomoże jej szybciej zregenerować siły, tylko czy zagoi przekleństwo? Tego była pewna – nie. Otrząsnęła się z letargu, wiedziała ,że nie czas na takie myśli. Musiała pogadać z Syriuszem, a na pewno musiała pogadać sobie z Williamem. Pobiegła do piwnicy i skacząc co dwa schodki z hukiem zeskoczyła na sam dół. Ujrzała przywiązanego do krzesła, siedzącego i szamoczącego się Black’a. Śmiał się perfidnie prosto w twarz Harrisowi. Ten rozcierał kostki na dłoni i zdenerwowany do granic możliwości wpatrywał się w więźnia.
- Gdzie jest Grimmauld Place 12?! – warknął mężczyzna pochylając się nad Łapą.
- Siekiera, motyka, krowa, dupa, pochowano w szafie trupa! – zrymował Syriusz i buchnął gromkim śmiechem. Will już w odpowiedzi mierzył pięścią w niego gdy nieznana siła powstrzymała go. Poczuł się kompletnie pusty w środku, nagle nie mógł się poruszyć. Jakby stracił własną wolę. Black zaskoczony zlustrował mężczyznę od stóp do głów. Poruszał tylko oczami, a cały jakby zastygł.
- Harris czyżbyś zapomniał, że ze mną się nie zaczyna, mi się nie stawia!?! Zapomniałeś jaki był plan?!? Wydawało ci się ,że jeśli jestem nieprzytomna to możesz sobie pogrywać jak chcesz!?! – wykrzykiwała Canis. Stała  za Harrisem z ręką wyciągniętą przed sobą. Odwróciła ją delikatnie, a mężczyzna wyleciał w powietrze i upadł w drugim końcu Sali. Dziewczyna dysząc ciężko ze wściekłości spojrzała na Syriusza. Ten patrzał na nią z ciekawością i podziwem. Niesamowicie mu kogoś przypominała. Jednak nie mógł skojarzyć o kogo mu konkretnie chodzi. Stała samotnie przed nim, wyprostowana i władcza, jednak jej oczy mówiły mu co innego. Jakby na chwilę pozwoliła mu się poznać. W jej niesamowicie elektryzujących błękitnych oczach krył się ból samotności, cierpienie oraz niesamowita chęć zemsty. Burza czarnych fal okrywała jej ramiona i sięgała, aż do łokci, pełne usta w kształcie serca nawet nie drgnęły, a smukła, wysportowana sylwetka na pewno kusiła nie jednego. Jednak pomimo, iż wydawała się kruchą ,małą osóbką było w niej coś niepokojącego, coś co kazało ci bać się jej mimo tej zdradliwej powłoki.
- Witaj Syriuszu Black. To ja cię uwolniłam, jednak nie planowałam bić cię i przesłuchiwać jak mój niestety nieżyjący już kolega. – powiedziała dziwnie spokojnie i spojrzała na mężczyznę leżącego bezwładnie. Łapa również powiódł za nią wzrokiem i ujrzał dziwnie powykręcaną postać, skrzywił się z obrzydzeniem i ponownie spojrzał na nią.
- Wiesz jakoś nie boje się śmierci i kim w ogóle ty jesteś? – spytał z ironią w głosie i wyprostował się dumnie.
- Jestem Canis Minor – odpowiedziała, machnęła od niechcenia ręką i wyczarowała sobie krzesło. Odwróciła je oparciem do Syriusza i usiadła na nim okrakiem. Oparła ręce o ramę krzesła i położyła na nich głowę. – Jestem Niewymowną, pracuje w Departamencie Tajemnic. Mam dziewiętnaście lat, moja matka została zamordowana siedemnaście lat temu za to, że za dużo wiedziała. A domyślasz się przez kogo została zamordowana?
- Podejrzewam, że przez Voldemorta.
- Brawo Syriuszu. Jest jednak pewna niejasność. W tym samym czasie Voldemort mordował rodzinę Potter, domyślasz się kto innym byłby do tego zdolny? Dam ci podpowiedź, że to nie śmierciożercy.
- Więc nie wiem, może ktoś z twojej rodziny? – spytał zbity z tropu Syriusz.
- Miałam jeszcze tylko ojca, jednak to już sprawdziłam, inaczej już by nie żył. – odpowiedziała uśmiechając się smutno.
- Więc skąd mam wiedzieć? Po to mnie wyciągnęłaś? Chcesz mnie zamęczyć pytaniami o kobietę której nawet nie znam?! Czy może chcesz mnie wykorzystać seksualnie! – krzyknął zdenerwowany Black.
- Fuj! – krzyknęła zniesmaczona Canis. – Przypomnij sobie co oznacza moje imię i nazwisko to może dowiesz się po co tu jesteś…

***

Przepraszam, że miałam takie okropne opóźnienie! Jednak to nie moja wina. Wiem, że każdy się tak tłumaczy, ale to prawda! Mój komputer nawala. Zawiesza się i w ogóle on mnie chyba nie lubi ;/ Więc co miałam natchnienie do pisania to on np. wyłączał mi Worda i nie chciał go ponownie włączyć. Więc nie dość ,że kasował mi dane to jeszcze nie chciał żebym pisała -.-" To pewnie znak, że pierwszy rozdział jest do dupy. Trudno. Wracając do opowiadania. Wiem, że nie dość, że się spóźniłam, to zmieniłam kompletnie rozdział i jego nazwę. Miało być troszeczkę delikatniej, inaczej jednak... Postanowiłam zaryzykować, zresztą tak mnie jakoś natchnęło na mroczniejszy, bardziej drastyczny obraz. Jeśli jest za ostro, lub nie jest ,aż tak źle to piszcie. Później będzie jeszcze gorzej, no i namiętniej ;)